Forum ~ Staraszafa ~ Strona Główna ~ Staraszafa ~
Forum narnijskie
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Siostrzeniec Czarodzieja Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Olle
Centaur



Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 581 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz/Poznań

PostWysłany: Wto 20:55, 21 Kwi 2009 Powrót do góry

martencja napisał:
Olle napisał:
Następna sprawa - zaciekawiło mnie kogo Aslan wybiera do narady. Są to: karzeł, duch rzeki, dąb, sowa, kruki i słoń. Zapewne te najmądrzejsze bądź najbardziej inteligentne stworzenia. Jeśli kierować się symboliką, obecność każdego z tych stworzeń można jakoś wytłumaczyć, nie wiem tylko skąd tu kruki, na dodatek aż dwa... Kruki łączą się ponoć w pary na całe życie, ale poza tym wciska im się bardzo dużo nieprzyjemnych cech. Chyba że o czymś zapomniałam.


Mi się od razu nasuwa skojarzenie z mitologią nordycką i krukami Odyna, Huginem i Muninem (czyli Myślą i Pamięcią. Są to też, nawiasem mówiąc, nazwy dwóch akademików w Sztokholmie;)).


Hmm, to by się w takim razie zgadzało... nie da się pewnie powiedzieć na sto procent, ale podobieństwo bardzo duże.

martencja napisał:
Olle napisał:
"Bo żarty, tak jak i sprawiedliwość, zaczynają się wraz z mową" - ciekawe jak ta teza brzmi w oryginale.


Cytat:
For jokes as well as justice come in with speech.


Dzięki:) Więc całkiem podobne i nie ma żadnych lost in translation.

martencja napisał:
Ciekawe jest to, że zwierzęta od razu rozpoznają Aslana i wiedzą, jakim imieniem go nazwać. A dzieci, gdy pierwszy raz słyszą jego głos, przeżywają "a lovely and terrible shock" - to pomieszanie pozytywnych i negatywnych emocji do opisania czegoś bardzo wzniosłego to chyba bardzo Lewisowski chwyt. I zawsze działaSmile


Wydaje mi się, że ten motyw też pochodzi ze średniowiecza: tremens et fascina w zetknięciu z Bóstwem.

narnijka napisał:
Na początek zdanie wypowiedziane przez Aslana - a więc Narnia została założona. Dopiero podczas "naszej" wspólnej lektury usłyszałam te słowa. Tak, jakby Aslan wykonał zadanie i właśnie je odkreślił na swojej liście.
Albo tak jakby mówił - a więc to się już stało. Narnia już istnieje. Nie wiem dlaczego, ale pobrzmiewa w tym ... smutek?


Ja akurat nie miałam wrażenia smutku, ale może?... może Aslen już wtedy wiedział, co go czeka?

narnijka napisał:
Co do zwierząt, zastanawia mnie czy każde zwierzę przeniesione do Narnii tak dobrze, by się w niej czuło jak Truskawek?


Pewnie tak, bo zwierzęta nie są skażone żadnym "grzechem", a właściwie dopiero w Narni zaczynają istnieć jako istoty świadome.

Co do kwestii formalnej - mi się absolutnie nie śpieszy, bo i tak wracam w piątek za blisko dwa tygodnie. Więc myślę, że może rozpocznie ten, kto będzie miał czas przeczytać jako pierwszy?Smile A jeśli nikt nie będzie miał czasu, to świat się nie zawali. To się nadrobi Cool
Zobacz profil autora
A_g_a_
Faun



Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 150 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Pią 19:00, 24 Kwi 2009 Powrót do góry

martencja napisał:
No i właśnie, co tak mało ludzi się odzywa? Tyle było chętnych na wspólne czytanie!


Ja już się odliczam Very Happy Przez Święta narobiłam sobie zaległości czytelniczych i dopiero dziś doczytałam dwa omawiane ostatnio rozdzialiki Smile

Wiem, że wuj Andrzej totalnie nie pasuje do Narnii, ale przez ten kontrast staje się taką komiczną postacią... Jest żałosny w swoim zachowaniu, ale już widzę, jak komediowo filmowcy by go wykreowali Wink

Co do sceny, kiedy wypominał Jadis wystawny obiad: oczywiście, że to brak wyczucia Very Happy ale rozbawiło mnie to, że dla niego to pewnie była jednak randka, na którą tak się skrzętnie szykował Wink A Jadis zawsze taka dumna... a musi podlegać tak przyziemnym prawom, jak konieczność jedzenia... Wtedy nie wydaje się już taka groźna - nawet, jeśli wciąż nieprzyjemna w obyciu Wink Ech, jak wuj może jej po tym wszystkim bronić przed dziećmi ("Niezależnie od wszystkich jej błędów to bardzo dzielna kobieta, mój chłopcze. To nie byle co, dokonać tego, co ona" brrr...).

Jakże piękne są słowa Lwa kończące ten rozdział o stworzeniu Narnii! Smile Zawsze jak go czytam, to czuję taki odświeżający powiew - jakbym sama była wzywana do przebudzenia. Myślenia. Mówienia. Ale przede wszystkim kochania. Fantastyczne uczucie Smile

Kolejny rozdział skojarzył mi się... z Księgą Wyjścia Wink Może to zabrzmi trochę naciąganie i nikt inny tak tego nie odbiera, ale naprawdę to było jedno z moich pierwszych skojarzeń.

1.) Kwestia obietnicy posłuszeństwa:
W Narnii
Cytat:
Bądź pozdrowiony, Aslanie! Słuchamy cię i jesteśmy posłuszni (...)

Wj 24, 7
Cytat:
I oświadczyli: Wszystko, co powiedział Pan, uczynimy i będziemy posłuszni.


2.) Wyswobodzenie z pewnego rodzaju niewoli:
w Narnii z bycia niemym zwierzęciem
Cytat:
Bo z nich was wywiodłem

w Wj z Egiptu oczywiście.

3.) Wybranie pewnych istot do rady - trochę jak wybór proroków, kogoś kto miał wyjątkowy dostęp do Niego.

4.)
Cała ta krótka mowa Aslana jest niczym Dekalog - tu zbiór narnijskich zasad podstawowych Wink Dobrze traktujcie inne zwierzęta, troszczcie się o nie, pamiętajcie, nie róbcie tego...



Wuj Andrzej, który odbiera przebieg wydarzeń, delikatnie mówiąc, inaczej - przypomina mi karły z Ostatniej bitwy. Tak samo widzieli, słyszeli i doświadczali tylko tego, co chcieli (ryk Lwa - zamiast Jego śpiewu; ograniczoną stajnię - zamiast Nowej Narnii).


Na koniec muszę zacytować słowa Lwa, które są dla mnie najwspanialsze w tym rozdziale Smile
Cytat:
i daję wam siebie

Ach, czy można chcieć czegoś więcej Exclamation
Zobacz profil autora
martencja
Biały Jeleń



Dołączył: 15 Wrz 2006
Posty: 620 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Nie 20:41, 26 Kwi 2009 Powrót do góry

No to może ja jednak zacznę kolejny rozdział? Bo już przeczytałam...

Rodział XI
DIGORY I JEGO WUJ MAJĄ KŁOPOTY


A_g_a_ napisał:
Co do sceny, kiedy wypominał Jadis wystawny obiad: oczywiście, że to brak wyczucia. ale rozbawiło mnie to, że dla niego to pewnie była jednak randka, na którą tak się skrzętnie szykował


Heh, nie pomyślałam o tym, ale to ciekawa myśl:) Ale rzeczywiście, wuj Andrzej jest postacią komiczną - całe jego przejścia ze zwierzętami na to wskazują. Ale jednocześnie też tragiczną w tej jego niemożności porozumienia się z nimi: bo w tym rozdziale widzimy, że ani on ich nie rozumie, ani oni jego. A wiemy przecież, że u Lewisa umiejętność mówienia jest czymś dużo ważniejszym niż samą umiejętnością. W tym kontekście stwierdzenie zwierząt o wuju: Perhaps it's an animal that can't talk but thinks it can, zaczyna brzmieć trochę przerażająco. I jeszcze Wieża Babel mi się kojarzy.

(I jeszcze się czepię, bo się czepiać lubię;) Skąd w Narni buldog? Z tego, co ja wiem o psach, rasy są rezultatem lat starannej hodowli, a tutaj nagle mamy rasę stworzoną od razu!)

Olle napisał:
Ja akurat nie miałam wrażenia smutku, ale może?... może Aslen już wtedy wiedział, co go czeka?


Kojarzy mi się coś takiego z "Czterech miłości", gdzie Lewis pisze, że Bóg stwarzając świat i człowieka wiedział doskonale o śmierci na krzyżu. A tutaj zresztą mamy też tego potwierdzenie, gdy Aslan mówi:

Cytat:
Evil will come of that evil, but it is still a long way off, and I will see to it that the worst falls upon myself.


Jego rozmowa z Digorym: widać, jak wielkiej samodyscypliny od człowieka wymaga - nie grzmi i nie gniewa się, ale rozmawiając z nim trzeba zrobić rachunek sumienia i zdać sprawę ze swoich uczynków, bez upiększania i przemilczania. Digory przy okazji - do pewnego stopnia - rozwiewa wątpliwości co do tego, czy dzwonek w Sali Posągów był zaczarowany, czy zadziałała tam zwykła psychologia: gdy musi dać szczerą odpowiedź, przyznaje, że nie był pod działaniem zaklęcia.

Tu pada też to zdanie Aslana, o którym wspominałam jakiś czas temu:

Cytat:
You see, friends, (...) that before the new, clean world I gave you is seven hours old, a force of evil has already entered it; waked and brought hither by this son of Adam.


...sugerujące, że zło jest czymś, co przychodzi z zewnątrz? Czy gdyby w Narni nie pojawiła się Jadis i ludzie z naszego świata, pozostałaby na zawsze dobra? Narnijczycy nie "wynaleźliby" zła na własną rękę?

I jeszcze pojawia się tu kwestia, którą rozważaliśmy kiedyś na tym forum, mianowicie ludzi jako władców Narni. Te dwa cytaty:

Cytat:
And as Adam's race has done the harm, Adam's race shall help to heal it.


Cytat:
You shall rule and name [uwaga na marginesie: zapewne nawiązanie do Księgi Rodzaju, ale brzmi to trochę dziwnie zważywszy, że tu zwierzęta i inne stworzenia już wcześniej były ponazywane] all these creatures, and do justice among them, and protect them from their enemies when enemies arise. And enemies will arise, for there is an evil Witch in this world.


...sugerują, przynajmniej mi;], że Aslan dlatego ustanowił to "zwierzchnictwo" ludzkiej rasy nad rodowitymi Narnijczykami, bo to ona była odpowiedzialna za sprowadzenie do Narni zła i teraz jej zadaniem było ten świat przed złem chronić.

Rozmowa z dorożkarzem pod koniec rozdziału brzmi trochę jak odbieranie przysięgi: Frank zobowiązuje się rządzić według zaleceń Aslana. A jego odpowiedzi na pytania są szczere: bez kluczenia ani popisywania się, ani zgadywania, co Aslan chciałby usłyszeć. Znów, i to kilka razy, pojawia się bardzo wyraźna pochwała wiejskiego, prostego życia i pracowitych, pobożnych ludzi wychowanych na wsi:)

M.


Ostatnio zmieniony przez martencja dnia Nie 22:15, 26 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
narnijka
Opiekunka Narnii



Dołączył: 28 Mar 2006
Posty: 584 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Śro 18:26, 29 Kwi 2009 Powrót do góry

martencja napisał:


zaczyna brzmieć trochę przerażająco. I jeszcze Wieża Babel mi się kojarzy.


To fakt.
Teraz jednak jeszcze silniej zostaje pokazane, jak bardzo źle czuje się w Narnii wuj Andrzej, inni "szlachetnieją", poznają Lwa i siebie, on jedynie cierpi.


martencja napisał:

Jego rozmowa z Digorym: widać, jak wielkiej samodyscypliny od człowieka wymaga - nie grzmi i nie gniewa się, ale rozmawiając z nim trzeba zrobić rachunek sumienia i zdać sprawę ze swoich uczynków, bez upiększania i przemilczania.


Tak, też miałam skojarzenie z spowiedzią, lub ogólnie rozmową z Bogiem - zupełne stanięcie w prawdzie, bez listka figowego, ale to nie Aslan oskarża, Digory robi to sam.


martencja napisał:
..sugerujące, że zło jest czymś, co przychodzi z zewnątrz? Czy gdyby w Narni nie pojawiła się Jadis i ludzie z naszego świata, pozostałaby na zawsze dobra? Narnijczycy nie "wynaleźliby" zła na własną rękę?


Ano właśnie. Kojarzy mi się tutaj kwestia pewna teologiczna, że oto, zło musi zostać przez człowieka wybrane, niejako zaproszone.
Może Narnia to symbol właśnie raju? To ZEZŁO musiało przyjść, ale właśnie z zewnątrz?



martencja napisał:

że Aslan dlatego ustanowił to "zwierzchnictwo" ludzkiej rasy nad rodowitymi Narnijczykami, bo to ona była odpowiedzialna za sprowadzenie do Narni zła i teraz jej zadaniem było ten świat przed złem chronić.



Hmmm, nie zauważam takiego prostego przełożenia, bardziej przemawiałoby to przeciw ludziom - bo znowu coś popsujecie Smile
Zobacz profil autora
martencja
Biały Jeleń



Dołączył: 15 Wrz 2006
Posty: 620 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Czw 8:24, 30 Kwi 2009 Powrót do góry

narnijka napisał:
martencja napisał:

że Aslan dlatego ustanowił to "zwierzchnictwo" ludzkiej rasy nad rodowitymi Narnijczykami, bo to ona była odpowiedzialna za sprowadzenie do Narni zła i teraz jej zadaniem było ten świat przed złem chronić.


Hmmm, nie zauważam takiego prostego przełożenia, bardziej przemawiałoby to przeciw ludziom - bo znowu coś popsujecie :)


Chodziło mi bardziej na zasadzie: popsuliście - teraz naprawcie. A przynajmniej starajcie się naprawiać, chroniąc Narnię przed złem, które do niej zawlekliście, za każdym razem, kiedy ono znów zaatakuje. To jedyne, jak dla mnie, logiczne wyjaśnienie kwestii, którą już kilka razy roztrząsałam na tym forum, mianowicie - dlaczego tylko ludzie mogą zostać królami Narni. Ale nie będę się przy tym upierać:)

Swoją drogą, z innych tomów wiemy, że będzie jeszcze wiele, bezpośrednich (a nie przez Las) przejść między naszym światem a Narnią, a więc zło będzie miało jeszcze wiele okazji tu wejść. Chyba że to po prostu przejaw jakiejś szczególnej relacji między naszym światem a Narnią, która też mogłaby mieć źródło w tym, że na samym początku jej istnienia przywędrowali do niej ludzie z naszego świata (chociaż, z drugiej strony, nie wiemy, może z innych światów też ktoś potem przeszedł...?:)). No i większość późniejszych przejść była, możemy spokojnie założyć, zaplanowana przez Aslana i miała znów na celu obronę Narni przed złem. (Chociaż przybycie piratów/Telmarów...?)

But I digress... Jak zwykle:)

M.
Zobacz profil autora
Olle
Centaur



Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 581 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz/Poznań

PostWysłany: Pią 22:36, 01 Maj 2009 Powrót do góry

Bardzo dziękuję za ponowne wyręczenie mnie!Smile

Co do wuja Andrzeja - jak ktoś już wcześniej zauważył, a co bardzo widać w następnym (XI) rozdziale - trudno uwierzyć, że to ten sam upiór z początku książki. Lewis tak się nad nim znęca! Zaczyna mi go być żal (choć sam sobie winien). I tak, Ago, mam podobne obawy: jeżeli kiedykolwiek dojdzie do ekranizacji tej części, właśnie wujowi przypadnie rola błazna.

I jeszcze coś Ago - świetne te analogie do Pisma Św.! Co więcej, wydaje mi się, że to niemal dosłowne cytaty.

I skąd w Narni buldog - rzeczywiście Martencjo :O Jednak idąc tą drogą musielibyśmy też zapytać - skąd np. słonie? Nie są wynikiem ludzkiej ingerencji w ewolucję, mimo to nie istniały na ziemi od razu. (Hmmm a może Lewis dla konceptu potrzebował zwierzęcia, który mógłby się kłócić ze słoniem w kwestii nosa?Wink

Poza tym w Narni pojawiają się zwierzęta, które mogą zainteresować dziecko, bądź takie, które po prostu ono zna... nieważne, czy ich obecność jest uzasadniona ewolucyjnie. Pojawiają się, choć według naszego naukowego spojrzenia nie powinny, mimo to powstaje nowy dziwny świat. Czysty postmodernizm, że powtórzę naszą mantrę!

martencja napisał:
Digory przy okazji - do pewnego stopnia - rozwiewa wątpliwości co do tego, czy dzwonek w Sali Posągów był zaczarowany, czy zadziałała tam zwykła psychologia: gdy musi dać szczerą odpowiedź, przyznaje, że nie był pod działaniem zaklęcia.


I zagadka rozwiązana! Szczerze mówiąc się nad tym zastanawiałam długo, a tu tak jednoznaczna odpowiedź.

martencja napisał:
Rozmowa z dorożkarzem pod koniec rozdziału brzmi trochę jak odbieranie przysięgi: Frank zobowiązuje się rządzić według zaleceń Aslana. A jego odpowiedzi na pytania są szczere: bez kluczenia ani popisywania się, ani zgadywania, co Aslan chciałby usłyszeć. Znów, i to kilka razy, pojawia się bardzo wyraźna pochwała wiejskiego, prostego życia i pracowitych, pobożnych ludzi wychowanych na wsi:)


Oraz przekonanie, że oto ten prosty człowiek wyda na świat dzieci, które będą jego wiernymi kopiami, nie zejdą na złą drogę, co z kolei jest swoistą pochwałą monarchii, co mnie - idąc dalej - u Lewisa irytuje. Bo można odbierać ten fragment jedynie jako scenę nadania zwierzchnictwa nad zwierzętami człowiekowi, ale jednocześnie uzasadnienie istnienia na tym świecie konkretnego Bożego Pomazańca w postaci króla, któremu należy być bezwarunkowo posłusznym. Znając co nieco przekonania Lewisa podejrzewam, że obydwie interpretacje są właściwe.

Odpowiedzi dorożkarza brzmią tak prosto i szczerze, że aż niepokojąco. Wywołują u mnie (nie będę owijać w bawełnę) drganie brwi. Ot skażenie przez nadmiar polityki. I może dlatego przy tym fragmencie miałam wrażenie, że czytam scenariusz do skeczu Monty Pythona Question

Co do rozmów między zwierzętami, urzekło mnie, jak dyskutują na temat zmysłów. Dobrze to ujęła słonica: A może by tak zawierzyć swojemu mózgowi?


narnijka napisał:
martencja napisał:
..sugerujące, że zło jest czymś, co przychodzi z zewnątrz? Czy gdyby w Narni nie pojawiła się Jadis i ludzie z naszego świata, pozostałaby na zawsze dobra? Narnijczycy nie "wynaleźliby" zła na własną rękę?


Ano właśnie. Kojarzy mi się tutaj kwestia pewna teologiczna, że oto, zło musi zostać przez człowieka wybrane, niejako zaproszone.
Może Narnia to symbol właśnie raju? To ZEZŁO musiało przyjść, ale właśnie z zewnątrz?


Chodzi mi po głowie założenie bliźniaczych tematów: "Narnia jako Raj" i "Narnia nie jako Raj" (a przynajmniej coś w tym guście, analogicznie do Aslana a Jezusa). Co o tym myślicie, czy pomysł ma sens?


martencja napisał:
Swoją drogą, z innych tomów wiemy, że będzie jeszcze wiele, bezpośrednich (a nie przez Las) przejść między naszym światem a Narnią, a więc zło będzie miało jeszcze wiele okazji tu wejść. Chyba że to po prostu przejaw jakiejś szczególnej relacji między naszym światem a Narnią, która też mogłaby mieć źródło w tym, że na samym początku jej istnienia przywędrowali do niej ludzie z naszego świata (chociaż, z drugiej strony, nie wiemy, może z innych światów też ktoś potem przeszedł...?Smile). No i większość późniejszych przejść była, możemy spokojnie założyć, zaplanowana przez Aslana i miała znów na celu obronę Narni przed złem. (Chociaż przybycie piratów/Telmarów...?)


Jak zwykle w przypadku tego problemu (tj. dlaczego ktoś NIE STĄD rzucił się do ratowania obcego świata) automatycznie przychodzi mi do głowy jedna myśl: Narnia to podrzędny świat, całkowicie wyimaginowany (dlatego podrzędny) i całkowicie prawdziwy (więc wręcz przeciwnie - samoistny). Irytująco współczesne... możemy dysputować w nieskończoność, nie znajdując odpowiedzi na to pytanie, a znajdziemy mnóstwo odpowiedzi na inne poboczne, których nie zadaliśmy;) jeszcze trochę i założę temat: "Czy Opowieści to dzieło postmodernistyczne?"Wink

Jeszcze jeden szczególik: Narnia zostaje stworzona w siedem godzin, a nie siedem dni. Co pogłębia moje wrażenie, że jest ona po pierwsze światem miniaturowym, kameralnym, a po drugie odbiciem tego naszego.

Nowy rozdział za parę chwil.
Zobacz profil autora
Olle
Centaur



Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 581 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz/Poznań

PostWysłany: Pią 22:59, 01 Maj 2009 Powrót do góry

Rodział XII
PRZYGODA TRUSKAWKA


Digory nie wiedział jeszcze jak wykona zadanie wyznaczone przez Aslana, mimo to nie zadawał zbędnych pytań. Nie zadawał pytań, bo się bał i przypadkiem zachował się bardzo mądrze: zapewne gdyby w jego misji pojawiła się przeszkoda nie do przebycia, Aslan wiedziałby o tym i dał bardziej szczegółowe wskazówki.

Że też tan Truskawek nadal wspomina cukier!Very Happy Prawie jak Bri tarzanie się w trawie;)

Cytat:

- Och, nie mam nic przeciwko drugiemu małemu dwunogowi na moim grzbiecie. Ale mam nadzieję, że słoń nie zamierza z nami lecieć?

Słoń nie wyrażał takiego życzenia i nowy król Narni pomógł dzieciom wspiąć się na grzbiet Pegaza(...).


I co do cukierków:

Cytat:
Trudno było się tym najeść, nawet jeśli się uwzględni wszystkie resztki papieru, których nie zdołali zdrapać.


Kolejne przykłady dyskretnego poczucia humoru Lewisa:)

Aslan mówi do Pegaza, by nie leciał za wysoko... skojarzyło mi się z Ikarem, ale to odległa analogia. Swoją drogą Pegaz unosi się wbrew zakazom dość wysoko, co sobie uświadomiłam dopiero przy ostatnim czytaniu:>

Poza tym na końcu rozdziału pojawia się moment grozy, który sprawiał, że bałam się w środku nocy spojrzeć za siebie... że w ogóle mi przychodziło do głowy spoglądać za siebie.


Edit:

Ehehehehe zdążyłam minutę przed dwunastąVery HappyVery Happy


Ostatnio zmieniony przez Olle dnia Pią 23:01, 01 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
martencja
Biały Jeleń



Dołączył: 15 Wrz 2006
Posty: 620 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Sob 19:40, 02 Maj 2009 Powrót do góry

Olle napisał:
I skąd w Narni buldog - rzeczywiście Martencjo :O Jednak idąc tą drogą musielibyśmy też zapytać - skąd np. słonie? Nie są wynikiem ludzkiej ingerencji w ewolucję, mimo to nie istniały na ziemi od razu. (Hmmm a może Lewis dla konceptu potrzebował zwierzęcia, który mógłby się kłócić ze słoniem w kwestii nosa?;)


Czyżbyśmy tu wkroczyli na grząski grunt sporu kreacjonizmu z darwinizmem:)? Pewnie, że to było z mojej strony bezproduktywne czepianie się;) Choć jest pewna (drobna) różnica między powstaniem gatunków drogą doboru naturalnego a powstaniem ras drogą hodowli. Po prostu skojarzyło mi się za bardzo z - no właśnie, hodowlą. Przejawem ludzkiej cywilizacji, jak by nie było.

A propos tej sprzeczki między słonicą a buldogiem o nos - bo dla mnie to może być, choć drobny, przyczynek do dyskusji o kwestii pochodzenia zła. Oczywiście, trudno porównywać taką sprzeczkę z uczynkami Jadis czy innych negatywnych postaci, ale jednak dowodzi ona istnienia pewnej małostkowości, skłonności do obrażania się itp. - co może, krok po kroczku, rozkręcić się w coś naprawdę nieprzyjemnego. Kto jak kto, ale Lewis nie raz pisał o tym, że zło przejawia się nie tylko w naprawdę niegodziwych uczynkach, ale też jest takie zło powszednie, wkradające się niezauważalnie... Już w tym wątku kiedyś wspominałam, że jestem raczej cyniczką, jeżeli chodzi o ludzką (tak, tak, tu nie mówimy o ludziach, ale o mówiących zwierzętach. Ale wydaje mi się, że na potrzebę tego argumentu można przyjąć, że to nie ma znaczenia) naturę i jej wrodzoną skłonność do dobra...

Olle napisał:
martencja napisał:
Digory przy okazji - do pewnego stopnia - rozwiewa wątpliwości co do tego, czy dzwonek w Sali Posągów był zaczarowany, czy zadziałała tam zwykła psychologia: gdy musi dać szczerą odpowiedź, przyznaje, że nie był pod działaniem zaklęcia.


I zagadka rozwiązana! Szczerze mówiąc się nad tym zastanawiałam długo, a tu tak jednoznaczna odpowiedź.


A jednak, a jednak! Wiemy, że nie był pod wpływem zaklęcia, jak był w sali posągów. Ale może jednak po opuszczeniu sali zaklęcie zaczęłoby działać i gdyby nie uderzyli w dzwonek, naprawdę by oszaleli;]? Ach, jak tu znów bezproduktywnie sieję zwątpienie;]

Olle napisał:
Odpowiedzi dorożkarza brzmią tak prosto i szczerze, że aż niepokojąco. Wywołują u mnie (nie będę owijać w bawełnę) drganie brwi. Ot skażenie przez nadmiar polityki. I może dlatego przy tym fragmencie miałam wrażenie, że czytam scenariusz do skeczu Monty Pythona :?:


Ach, widzę, Olle, że i Ty jesteś zgorzkniałym cynikiem;] Co ten dzisiejszy świat robi z ludźmi...

A już na przykład taki Digory odpowiada na pytania Aslana zupełnie inaczej niż dorożkarz: próbuje kluczyć, coś dodawać, wyjaśniać (nie zawsze, ale... Np. na samym początku dwunastego rozdziału). Nie myślę, żeby Lewis chciał w ten sposób dać do zrozumienia, że jest już skażony cywilizacją, czy coś w tym rodzaju - ale jest to, chyba, takie subtelne pokazanie, że Digory jednak nie jest takim "prostym człowiekiem" jak dorożkarz - a raczej, że takim nie będzie, w końcu wyrośnie na profesora, człowieka nawykłego do kwestionowania rzeczy i roztrząsania ich z różnych stron. Czy nadinterpretuję...?;]

Co do rozdziału dwunastego, to nie za wiele mam do powiedzenia, ponad to, co już zostało powiedziane. Może oprócz tego, że skąd Polkowski tego Pegaza wziął? To znaczy niby wiem, skąd, ale w oryginale go nie ma. Tam Aslan nazywa Truskawka "Fledge", co budzi skojarzenia z opierzaniem się i generalnie piórami.

Olle napisał:
Ehehehehe zdążyłam minutę przed dwunastą


Szkoda, że nie na 007 minut, byłabyś wtedy jak James Bond! Ale i tak Cię podziwiamy:)

M.
Zobacz profil autora
Olle
Centaur



Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 581 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz/Poznań

PostWysłany: Pią 19:45, 08 Maj 2009 Powrót do góry

martencja napisał:
A propos tej sprzeczki między słonicą a buldogiem o nos - bo dla mnie to może być, choć drobny, przyczynek do dyskusji o kwestii pochodzenia zła. Oczywiście, trudno porównywać taką sprzeczkę z uczynkami Jadis czy innych negatywnych postaci, ale jednak dowodzi ona istnienia pewnej małostkowości, skłonności do obrażania się itp. - co może, krok po kroczku, rozkręcić się w coś naprawdę nieprzyjemnego. Kto jak kto, ale Lewis nie raz pisał o tym, że zło przejawia się nie tylko w naprawdę niegodziwych uczynkach, ale też jest takie zło powszednie, wkradające się niezauważalnie... Już w tym wątku kiedyś wspominałam, że jestem raczej cyniczką, jeżeli chodzi o ludzką (tak, tak, tu nie mówimy o ludziach, ale o mówiących zwierzętach. Ale wydaje mi się, że na potrzebę tego argumentu można przyjąć, że to nie ma znaczenia) naturę i jej wrodzoną skłonność do dobra...


Szczerze mówiąc nie odczytałam wymiany zdań między słonicą a buldogiem w ten sposób... jedynie jako taki ot ezopowy fragment odzwierciedlający ludzki charakter zwierząt, w tym przypadku fragment bardziej humorystyczny niż moralizatorski. Ale rzeczywiście - świetnie spostrzeżenie z tym złem powszednim. Lewis, o ile dobrze pamiętam, szczególnie je podkreśla w niejednej swojej książce. I fakt, że nie zauważyłam zła czającego się w w/w rozmowie świadczy właściwie na korzyść tego, co napisałaś Martencjo.


martencja napisał:

A jednak, a jednak! Wiemy, że nie był pod wpływem zaklęcia, jak był w sali posągów. Ale może jednak po opuszczeniu sali zaklęcie zaczęłoby działać i gdyby nie uderzyli w dzwonek, naprawdę by oszaleli;]? Ach, jak tu znów bezproduktywnie sieję zwątpienie;]


Ale z nas kabalistki!

martencja napisał:
Olle napisał:
Odpowiedzi dorożkarza brzmią tak prosto i szczerze, że aż niepokojąco. Wywołują u mnie (nie będę owijać w bawełnę) drganie brwi. Ot skażenie przez nadmiar polityki. I może dlatego przy tym fragmencie miałam wrażenie, że czytam scenariusz do skeczu Monty Pythona Question


Ach, widzę, Olle, że i Ty jesteś zgorzkniałym cynikiem;] Co ten dzisiejszy świat robi z ludźmi...


Nawet baśni człowiek nie przeczyta bez zastrzeżeń, psia tego cynizmu mać...


martencja napisał:
Co do rozdziału dwunastego, to nie za wiele mam do powiedzenia, ponad to, co już zostało powiedziane. Może oprócz tego, że skąd Polkowski tego Pegaza wziął? To znaczy niby wiem, skąd, ale w oryginale go nie ma. Tam Aslan nazywa Truskawka "Fledge", co budzi skojarzenia z opierzaniem się i generalnie piórami.


Heh, a to ciekawe... tzn. ciekawe, jak to można przetłumaczyć na polski?...

martencja napisał:
Olle napisał:
Ehehehehe zdążyłam minutę przed dwunastą


Szkoda, że nie na 007 minut, byłabyś wtedy jak James Bond! Ale i tak Cię podziwiamy:)


Na modłę Ryczypiska ubieram kapelusz z piórem, by móc zamieść tym piórem podłogę w uniżonym ukłonie pełnym szacunku i - robiąc to - dziękuję Waćpaństwu!


Rodział XIII
NIEOCZEKIWANE SPOTKANIE


Jeśli chodzi o początek rozdziału, uświadomiłam sobie, że wcześniej tego nie dostrzegłam, ale to przecież jeden z najpiękniejszych opisów w cyklu narnijskim. Dzieci leciały "jakby nad gigantycznymi klejnotami", a czuły "niebiański zapach, ciepły i złoty". Przypomniał mi się inny wspaniały opis w cyklu, mianowicie opis Bizmu. Porównania do kamieni i metali szlachetnych, jak widać, bardzo się sprawdzają.

Wakacji chcę, wakacji na grzbiecie Pegaza! Znaczy Fledża!

Samo Miejsce równie piękne. Lewis nawet podaje kolory, więc aż się prosi, żeby zrobić ilustrację:> Najbardziej podziałały mi na wyobraźnię jabłka, które "promieniowały swoim własnym światłem, które spływało tam, gdzie nie mogły dotrzeć promienie słońca"

Czarownica w tym fragmencie wydaje mi się najbardziej ludzka, z tą śmiertelnie bladą twarzą i przeznaczeniem do rozpaczy. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że ona może w jakikolwiek sposób cierpieć.

Oczywiście kolejne porównanie lewisowe: Feniks siedzący na gałęzi jak na grzędzie*. No ludzie, kto to widział, żeby Feniksa potraktować jak pierwszą lepszą kurę?Very Happy

martencja napisał:
A już na przykład taki Digory odpowiada na pytania Aslana zupełnie inaczej niż dorożkarz: próbuje kluczyć, coś dodawać, wyjaśniać (nie zawsze, ale... Np. na samym początku dwunastego rozdziału). Nie myślę, żeby Lewis chciał w ten sposób dać do zrozumienia, że jest już skażony cywilizacją, czy coś w tym rodzaju - ale jest to, chyba, takie subtelne pokazanie, że Digory jednak nie jest takim "prostym człowiekiem" jak dorożkarz - a raczej, że takim nie będzie, w końcu wyrośnie na profesora, człowieka nawykłego do kwestionowania rzeczy i roztrząsania ich z różnych stron. Czy nadinterpretuję...?;]


Myślę, że absolutnie nie nadinterpretujesz...

Zaiste, Digory, tak jak my, nie należy do ludzi zwykłych i prostych!

Co potwierdza poniższy cytat:

Cytat:
- (...)Zatrzymaj się i posłuchaj tego, co ci chcę powiedzieć, bo inaczej nie dowiesz się czegoś, co może cię uczynić szczęśliwym na zawsze.
- Wcale mi na tym nie zależy - odpowiedział Digory, ale zatrzymał się i słuchał.





*chyba że w tłumaczeniu znowu coś utknęło.
Zobacz profil autora
narnijka
Opiekunka Narnii



Dołączył: 28 Mar 2006
Posty: 584 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Sob 9:36, 09 Maj 2009 Powrót do góry

Z braku czasu, albo niedoczasu (nadal lubuję się w tym określeniu Smile) przeczytałam dopiero teraz rozdział 12 i 13.

Uderzyło mnie przede wszystkim to o czym pisze Olle - to piękno Narnii - pomyślałam sobie jaka to nagroda dla tych, kórzy czytają, czytali Kroniki w tej kolejności w jakiej były pisane. Z o b a c z y ć Narnię tuż po stworzeniu! Taką...wiosenną Narnię, w tórej wszystko kwitnie - baśniową i jakże prawdziwą jednocześnie.

Druga sprawa, to teologiczne bogactwo tego tekstu - Aslan, który ze łzami w oczach mówi do chłopca - Bądźmy dla siebie dobrzy. Nie wiem jak mogłam wcześniej nie zastanowić się nad tym fragmentem - Welki lew, który z n i ż a s i ę ? staje na równi z człowiekiem, by powiedzieć mu, że wie i rozumie. I ten mały człowiek, który nie wie, jak spełni wolę Aslana, ale wyraża gotowość. Mistrzostwo!

Cierpienie Czarownicy - co za trafne spostrzeżenie - speckalnie przystanęłam przy tym fragmencie - Jadis... cierpi. I ucieka. Nic więcej nie może? nie umie? zrobić.

Olu, Marto, to kiedy malujecie/ rysujecie stworzenie Narnii? Smile
Zobacz profil autora
martencja
Biały Jeleń



Dołączył: 15 Wrz 2006
Posty: 620 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Sob 21:01, 09 Maj 2009 Powrót do góry

Rzeczywiście, opis jest piękny... Ale a propos, przyszło mi coś do głowy ostatnio, jak czytałam "Odrzucony obraz" - jak właściwie mógłby wyglądać płaski świat? Przecież tam krajobrazy i przede wszystkim horyzont powinny być zupełnie inne niż w naszym świecie! I to by szczególnie było widać tutaj, kiedy patrzymy na Narnię z takiej dużej wysokości i w PWdŚ, kiedy otacza bohaterów nieskończona przestrzeń morza... Czy w ogóle powinien być tam horyzont? Dlaczego ekranizacje Narni i innych powieści dziejących się na płaskich światach nie biorą tego pod uwagę? Zapewne dlatego, bo po pierwsze trudno to sobie wyobrazić, a po drugie nawet jak by już sobie twórcy wyobrazili, to wyglądałoby to zbyt dziwacznie...

Rozpacz czarownicy - to jest trochę przewrotne, że dostaje ona przecież dokładnie to, o czym uprzedzał napis na ogrodzeniu, nie jest to żaden nieprzewidziany "efekt uboczny." Trochę uprzedzając fakty, z następnego rozdziału: Things always work according to their nature. (...) But lenght of days with an evil heart is only lenght of misery and already she begins to know it. All get what they want; they do not always like it. Skojarzyło mi się też z "Mio, mój Mio" Astrid Lindgren - tam było coś takiego, że ze wszystkich mieszkańców magicznej krainy, do której trafił główny bohater, czarnego charaktera najbardziej nienawidził sam czarny charakter i wręcz z ulgą przywitał przybycie głównego bohatera, który przyszedł go załatwić.

Swoją drogą, strasznie mi się podoba, jak jest napisana ta rozmowa między Digorym a Jadis. I jak ona doskonale wie, jak go podejść, co jest dla niego najbardziej bolesne...

Olle napisał:
Chodzi mi po głowie założenie bliźniaczych tematów: "Narnia jako Raj" i "Narnia nie jako Raj" (a przynajmniej coś w tym guście, analogicznie do Aslana a Jezusa). Co o tym myślicie, czy pomysł ma sens?


Ale jeżeli przyjąć, że Narnia to Raj, to czym jest ogród, który Digory odwiedza w tym rozdziale?

No i przy okazji, jakby ktoś był ciekaw, wiersz z bramy do ogrodu w oryginale:

Cytat:
Come in by the gold gates or not at all,
Take of my fruit for others or forbear,
For those who steal or those who climb my wall
Shall find their heart's desire and find despair.


narnijka napisał:
Olu, Marto, to kiedy malujecie/ rysujecie stworzenie Narnii?


Eeeee... Może jak odpakuję już te akwarele, które kupiłam? Albo raczej jak nauczę się nimi posługiwać. To niestety zajmie dużo dłużej;]

M.

Edit: Zapomniałam dodać, że w oryginale ptak również siedzi na gałęzi jak na grzędzie:)


Ostatnio zmieniony przez martencja dnia Sob 21:34, 09 Maj 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
martencja
Biały Jeleń



Dołączył: 15 Wrz 2006
Posty: 620 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Sob 20:45, 16 Maj 2009 Powrót do góry

Olle napisał:
Ale przecież w ekranizacji WP to widać. Gandalf patrzył z (chyba) Frodem na Mordor z balkonu Minas Tirith. Jednak góry zasłaniały trochę horyzont, więc też się zaczęłam zastanawiać, jak by to mogło wyglądać.


Ha, ale czy Śródziemie jest płaskie? Mi się zawsze wydawało, że jednak nie, a przynajmniej już nie w Trzeciej Erze, po tym, jak Iluvatar zakrzywił świat... Ale może to tylko nadinterpretacja z mojej strony.

Olle napisał:
Hmmm, średniowieczni filozofowie nie latali, więc pewnie dlatego nie wzięli tego pod uwagę. Przejrzałam na szybko opis lotu pod względem, co latający widzieli najdalej i znalazłam takie sformułowania:


Z tym, że - przynajmniej z tego, co Lewis pisze w "Odrzuconym obrazie" - średniowieczni wiedzieli, że Ziemia jest okrągła (na mapach przedstawiana była jako płaska, bo po pierwsze mapy nie miały mieć praktycznego zastosowania, a po drugie panowało przekonanie, że nigdy nam się nie uda dotrzeć do południowej półkuli, bo oddziela nas od niej pas krain zbyt gorących, aby dało się je przebyć, więc nie widziano sensu w zaprzątaniu sobie głów tamtymi rejonami); a i w literaturze, tej przytaczanej przez Lewisa, często bohaterowie (lub ich duchy) unoszą się wysoko ponad powierzchnią Ziemi.

Olle napisał:
Złote i Srebrne Drzewo - momentalnie przyszedł mi do głowy Tolkien, ale nie do końca zasadnie, bo mi coś majaczy w pamięci, że nie tylko tam występują w/w motywy.


Mi z kolei z Tolkienem skojarzyło się od razu drzewo zasadzone przez Digory'ego, tym bardziej, że i tam, o ile pamiętam, Drzewo w Numenorze też miało chronić kraj.

W kontekście tego, że jabłka z drzewa zawsze działają zgodnie ze swoją naturą, nawet jeżeli zostały zerwane i zjedzone w "nieodpowiedni sposób," bez pozwolenia - w jaki sposób zadziałał/powinien był zadziałać owoc zerwany przez Ewę w Raju w naszym świecie?

Wraca tu wuj Andrzej i narrator znowu się z biedaka naśmiewa;) They were really getting quite fond of their strange pet and hoped that Aslan would allow them to keep it. (...) They christened him Brandy because he made that noise so often. Znów pojawia się motyw zamknięcia się na słowa Aslana: Oh Adam's sons, how cleverly you defend yourselves against all that might do you good! A jednak, jak widać na przykładzie karłów z "Ostatniej bitwy", dotyczy to nie tylko synów Adama.

No i nie byłabym sobą, gdybym się czegoś nie czepiła:) Skąd wzięły się nowe ubrania dla Franka i Heleny? Czy nowy świat już od początku był wyposażony w przędzalnie, tkalnie i warsztaty krawieckie tak jak - okazuje się w tym rozdziale - był wyposażony w kowadła, młoty i inne kowalskie narzędzia;]? No, chyba że wszystkie te rzeczy zostały czymś zasiane, jak drzewo toffi, drzewa złote i srebrne oraz latarnia (z której jednak, w odróżnieniu do całej reszty tej wyliczanki, wyrósł po prostu duplikat latarni, a nie drzewko latarniowe, jak podpowiadałaby logika). No i Lewis nie byłby sobą, gdyby nawet tutaj nie wtrącił jakiejś krytyki ach, tego dzisiejszego świata, w którym nawet królewskie korony są nieładne i niewygodne;] A poza tym jak ktoś (karły i krety) bierze się do jakiejś pracy, to tylko dlatego, bo tak ją kocha i w zasadzie to jest zabawa, a nie praca... Och, ale zgorzknienie przeze mnie przemawia;) No dobra, kończę już ten czepialski akapit.

Olle napisał:
Czy zdajecie sobie sprawę z tego, że przeczytaliśmy razem już prawie cały tom?? I jak, czytamy dalej?:)


No, ja myślę, że oczywiście!:)

M.
Zobacz profil autora
Olle
Centaur



Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 581 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz/Poznań

PostWysłany: Pią 23:02, 22 Maj 2009 Powrót do góry

martencja napisał:
Olle napisał:
Ale przecież w ekranizacji WP to widać. Gandalf patrzył z (chyba) Frodem na Mordor z balkonu Minas Tirith. Jednak góry zasłaniały trochę horyzont, więc też się zaczęłam zastanawiać, jak by to mogło wyglądać.


Ha, ale czy Śródziemie jest płaskie? Mi się zawsze wydawało, że jednak nie, a przynajmniej już nie w Trzeciej Erze, po tym, jak Iluvatar zakrzywił świat... Ale może to tylko nadinterpretacja z mojej strony.


Rzeczywiście... było coś takiego. Ale na początku było płaskie.

martencja napisał:
Olle napisał:
Hmmm, średniowieczni filozofowie nie latali, więc pewnie dlatego nie wzięli tego pod uwagę. Przejrzałam na szybko opis lotu pod względem, co latający widzieli najdalej i znalazłam takie sformułowania:


Z tym, że - przynajmniej z tego, co Lewis pisze w "Odrzuconym obrazie" - średniowieczni wiedzieli, że Ziemia jest okrągła (na mapach przedstawiana była jako płaska, bo po pierwsze mapy nie miały mieć praktycznego zastosowania, a po drugie panowało przekonanie, że nigdy nam się nie uda dotrzeć do południowej półkuli, bo oddziela nas od niej pas krain zbyt gorących, aby dało się je przebyć, więc nie widziano sensu w zaprzątaniu sobie głów tamtymi rejonami); a i w literaturze, tej przytaczanej przez Lewisa, często bohaterowie (lub ich duchy) unoszą się wysoko ponad powierzchnią Ziemi.


Ale chyba nie wszyscy tak sądzili?

Ciekawy motyw z tym wyobrażaniem sobie... Średniowieczni pisarze najchętniej uznaliby to, co sobie wyobrażają, za fakt naukowy. Są zarazem naukowcami i poetami - nie wiem dlaczego mi się wydaje, że to bardzo narnijskie;)

Muszę sobie chyba przypomnieć "O.o." Dwa razy czytałam, próbowałam pisać jakiś pseudoartykuł (choć już rok nie mogę dokończyć), a jeszcze nie obejmuję tego rozumem. Okropnie pojemna ta książka, tak jak i wiedza Lewisa.

martencja napisał:
W kontekście tego, że jabłka z drzewa zawsze działają zgodnie ze swoją naturą, nawet jeżeli zostały zerwane i zjedzone w "nieodpowiedni sposób," bez pozwolenia - w jaki sposób zadziałał/powinien był zadziałać owoc zerwany przez Ewę w Raju w naszym świecie?


Hmm... a to bardzo zawiłe zagadnienie! Nie mam pojęcia...
I ciekawe, gdzie Ewa wyrzuciła ogryzek?

martencja napisał:
No i nie byłabym sobą, gdybym się czegoś nie czepiłaSmile Skąd wzięły się nowe ubrania dla Franka i Heleny? Czy nowy świat już od początku był wyposażony w przędzalnie, tkalnie i warsztaty krawieckie tak jak - okazuje się w tym rozdziale - był wyposażony w kowadła, młoty i inne kowalskie narzędzia;]? No, chyba że wszystkie te rzeczy zostały czymś zasiane, jak drzewo toffi, drzewa złote i srebrne oraz latarnia (z której jednak, w odróżnieniu do całej reszty tej wyliczanki, wyrósł po prostu duplikat latarni, a nie drzewko latarniowe, jak podpowiadałaby logika).


A jeśli przyjąć, że młoty i tym podobny osprzęt stanowią jakby część ciała karła... czy brzmi to logicznie?Wink Więc jeśli 1 karzeł, to automatycznie 1 młot i 1 kowadło (czyli się rodzą w takich zestawach). Idąc dalej:
populacja karłów w początkowej fazie istnienia Narni równa się ilości młotów i kowadeł. Czy jakoś tak;)

martencja napisał:
No i Lewis nie byłby sobą, gdyby nawet tutaj nie wtrącił jakiejś krytyki ach, tego dzisiejszego świata, w którym nawet królewskie korony są nieładne i niewygodne;]


Hehe, racja, cały Lewis:D Fajnie byłoby znaleźć tego rodzaju wtrącenia - można zbudować spory zestaw przekonań Lewisa na rozmaite tematy.

martencja napisał:
A poza tym jak ktoś (karły i krety) bierze się do jakiejś pracy, to tylko dlatego, bo tak ją kocha i w zasadzie to jest zabawa, a nie praca... Och, ale zgorzknienie przeze mnie przemawia;) No dobra, kończę już ten czepialski akapit.


Miałam podobne gorzkie odczucie!Wink Wydaje mi się, że to też średniowieczny motyw - każdy należy do swojego miejsca. Ziemiści lubią gorący Bizm, salamandry nawet siedzą w samym ogniu... Dobre to, co naturalne i to, do czego się przynależy. Porządek być musi arystotelesowy.

martencja napisał:
Olle napisał:
Czy zdajecie sobie sprawę z tego, że przeczytaliśmy razem już prawie cały tom?? I jak, czytamy dalej?Smile


No, ja myślę, że oczywiście!Smile


Więc za tydzień ruszam z LCiSS:) Jeśli oczywiście nadal mogę być samozwańczą przewodniczącąWink



Rodział XV
KONIEC TEJ HISTORII I POCZĄTEK WSZYSTKICH INNYCH


Co do motywu zniknięcia Charnu - czy jeśli świat zginął, zginęli z nim wszyscy jego "mieszkańcy"? Również ci dobrzy? W Charnie o ile pamiętam też pojawili się dobrzy. Jeśli byłoby ich choćby pięćdziesięcioro? Choćby dziesięcioro? (Może nie miał się kto o nich wykłócić? Wink ) Pewnie ktoś już o tym pisał, ale ja dopiero teraz zauważyłam...

Zawsze kiedy Lewis pisze o tyranach zagrażających naszemu światu, uśmiech mi się na twarzy pojawia ale ironiczny, bo w zestawieniu z jego przekonaniem o potrzebie przywrócenia monarchii brzmi to tak właśnie trochę śmiesznie. Niejeden tyran wykwitł na tronie.

Wuj Andrzej - ach, ten niepowtarzalny wuj Andrzej! - po przygodach w innym świecie biegnie do swojego pokoju, zakłada szlafrok, by następnie udać się do łazienki. I to prawie wszystko, co można powiedzieć na temat skutków jego przygód. Zdobył też ewentualnie wspomnienie o pięknej kobiecie, "z którą jeździł po Londynie dorożką". Chociaż... ponoć stał się odrobinę milszy...

Drzewo, które rośnie w ogrodzie wiktoriańskiego ogrodu, a porusza się na skutek wiatru z innego świata - przepiękna wizja!!!

A, jeszcze jedno:

Cytat:
Kiedy rzeczy źle się mają, to zwykle mają się coraz gorzej przez jakiś czas, ale kiedy wreszcie zdarzy się coś dobrego, można się spodziewać, że sytuacja będzie się coraz bardziej poprawiać.


Przedziwna teza, w rzeczy samej!
Zobacz profil autora
martencja
Biały Jeleń



Dołączył: 15 Wrz 2006
Posty: 620 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Pon 20:44, 25 Maj 2009 Powrót do góry

Olle napisał:
martencja napisał:
Z tym, że - przynajmniej z tego, co Lewis pisze w "Odrzuconym obrazie" - średniowieczni wiedzieli, że Ziemia jest okrągła (...)


Ale chyba nie wszyscy tak sądzili?


Nie, Lewis zaznacza, że zajmuje się tylko opiniami ludzi wykształconych.

Olle napisał:
Ciekawy motyw z tym wyobrażaniem sobie... Średniowieczni pisarze najchętniej uznaliby to, co sobie wyobrażają, za fakt naukowy. Są zarazem naukowcami i poetami - nie wiem dlaczego mi się wydaje, że to bardzo narnijskie;)


To się chyba wiąże z innym sposobem postrzegania nauki i poezji wtedy - nie oddzielano tak wyraźnie jednej od drugiej. Ale nie będę rozwijać tego tematu, bo się na nim w zasadzie nie znam;]

Olle napisał:
A jeśli przyjąć, że młoty i tym podobny osprzęt stanowią jakby część ciała karła... czy brzmi to logicznie?;) Więc jeśli 1 karzeł, to automatycznie 1 młot i 1 kowadło (czyli się rodzą w takich zestawach). Idąc dalej:
populacja karłów w początkowej fazie istnienia Narni równa się ilości młotów i kowadeł. Czy jakoś tak;)


No, to już się z tego czyste science-fiction robi:) Osobiście jednak bardziej bym była skłonna przypisać Lewisowi kolejną niedoróbę (taka już nieortodoksyjna jestem;)) niż rozwijać tego rodzaju daleko idące teorie:)

Olle napisał:
martencja napisał:
No i Lewis nie byłby sobą, gdyby nawet tutaj nie wtrącił jakiejś krytyki ach, tego dzisiejszego świata, w którym nawet królewskie korony są nieładne i niewygodne;]


Hehe, racja, cały Lewis:D Fajnie byłoby znaleźć tego rodzaju wtrącenia - można zbudować spory zestaw przekonań Lewisa na rozmaite tematy.


Akurat opinii na ten konkretny temat jest pełno, szczególnie w "Siostrzeńcu czarodzieja".

Olle napisał:
Więc za tydzień ruszam z LCiSS:) Jeśli oczywiście nadal mogę być samozwańczą przewodniczącą;)


Ja bym była jak najbardziej za pozostawieniem przewodniczenia w Twoich rękach. Może jednak poczekamy z LCiSS aż ktoś jeszcze się wypowie, czy będzie też brać udział w czytaniu? Może np. lepiej byłoby poczekać na po sesji?

Olle napisał:
Co do motywu zniknięcia Charnu - czy jeśli świat zginął, zginęli z nim wszyscy jego "mieszkańcy"? Również ci dobrzy? W Charnie o ile pamiętam też pojawili się dobrzy. Jeśli byłoby ich choćby pięćdziesięcioro? Choćby dziesięcioro? (Może nie miał się kto o nich wykłócić? ;) ) Pewnie ktoś już o tym pisał, ale ja dopiero teraz zauważyłam...


Temat był już dyskutowany - przynajmniej częściowo - w tym wątku, gdzie m.in. Koriat napisał:

koriat napisał:
Aslan zniszczył Charn, oczywiście- ale gdy tego dokonał, nie było już tam nikogo, kto kwalifikowałby się do czegokolwiek. Tam w ogóle nie było nikogo. Zniszczenia Charnu dokonała żałosnym słowem Jadis, nie Aslan. Lew zakończył istnienie tego świata, bo nie miał on już żadnych perspektyw, potencjału, skoro nie było w nim ani jednej żywej istoty. A, jak słusznie zauważyłaś, zbawia się nie świat, a jego mieszkańców. Koniec Charnu można chyba porównać do pochowania trupa.


Olle napisał:
Zawsze kiedy Lewis pisze o tyranach zagrażających naszemu światu, uśmiech mi się na twarzy pojawia ale ironiczny, bo w zestawieniu z jego przekonaniem o potrzebie przywrócenia monarchii brzmi to tak właśnie trochę śmiesznie. Niejeden tyran wykwitł na tronie.


Racja, choć są też pewne różnice, a główną z nich jest ideologia, która towarzyszyła tym opisywanym przez Lewisa tyranom. Choć może sam Lewis jeszcze nie był tego świadomy... Może w jego oczach bardziej liczyło się to, że taki monarcha jednak jest traktowany jak Boży pomazaniec, a nie samozwańczy przywódca. (A tak nawiasem mówiąc, jakiego przywrócenia monarchii? Przecież brytyjska monarchia ma się dobrze, a już tym bardziej tak się miała w czasach Lewisa!)

Mamy też lęki zimnowojenne w tym ostrzeżeniu przed czymś, co działałoby podobnie jak Żałosne Słowo - bo chyba nie będę oryginalna gdy stwierdzę, że mi się to zawsze kojarzyło z ostrzeżeniem przed bombą atomową. Z drugiej strony, co niby Digory i Pola mają z tym ostrzeżeniem zrobić? Powstrzymać badania nad energią nuklearną? Obalić tych tyranów?

Olle napisał:
Wuj Andrzej - ach, ten niepowtarzalny wuj Andrzej! - po przygodach w innym świecie biegnie do swojego pokoju, zakłada szlafrok, by następnie udać się do łazienki. I to prawie wszystko, co można powiedzieć na temat skutków jego przygód. Zdobył też ewentualnie wspomnienie o pięknej kobiecie, "z którą jeździł po Londynie dorożką". Chociaż... ponoć stał się odrobinę milszy...


A mi się takie zakończenie podoba, nawet gdyby nie stał się milszy (a może nawet wtedy by mi się podobało bardziej:)) - bo dużo w nim humoru.

Olle napisał:
A, jeszcze jedno:

Cytat:
Kiedy rzeczy źle się mają, to zwykle mają się coraz gorzej przez jakiś czas, ale kiedy wreszcie zdarzy się coś dobrego, można się spodziewać, że sytuacja będzie się coraz bardziej poprawiać.


Przedziwna teza, w rzeczy samej!


W istocie, przedziwna. Ciekawam, skąd też ją Lewis wytrzasnął.

Zgrabnie udało się mu tutaj połączyć tę historię z poprzednimi: jabłko, drzewo, szafa, dom na wsi. Zupełnie jakby to od początku planował:) A swoją drogą ciekawe, jak uległo zniszczeniu drzewo w Narni... Bo że uległo, to wiadomo, skoro Biała Czarownica mogła ją opanować. To też pewnie byłby materiał na ciekawą opowieść!

M.
Zobacz profil autora
Olle
Centaur



Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 581 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz/Poznań

PostWysłany: Nie 0:50, 31 Maj 2009 Powrót do góry

martencja napisał:
Olle napisał:
A jeśli przyjąć, że młoty i tym podobny osprzęt stanowią jakby część ciała karła... czy brzmi to logicznie?Wink Więc jeśli 1 karzeł, to automatycznie 1 młot i 1 kowadło (czyli się rodzą w takich zestawach). Idąc dalej:
populacja karłów w początkowej fazie istnienia Narni równa się ilości młotów i kowadeł. Czy jakoś tak;)


No, to już się z tego czyste science-fiction robi:) Osobiście jednak bardziej bym była skłonna przypisać Lewisowi kolejną niedoróbę (taka już nieortodoksyjna jestem;)) niż rozwijać tego rodzaju daleko idące teorie:)


A ja ani niedoróbę, ani sci-fi... po prostu baśń, gdzie nie ma co za dużo rozumieć i obliczać;>

martencja napisał:
Olle napisał:
martencja napisał:
No i Lewis nie byłby sobą, gdyby nawet tutaj nie wtrącił jakiejś krytyki ach, tego dzisiejszego świata, w którym nawet królewskie korony są nieładne i niewygodne;]


Hehe, racja, cały Lewis:D Fajnie byłoby znaleźć tego rodzaju wtrącenia - można zbudować spory zestaw przekonań Lewisa na rozmaite tematy.


Akurat opinii na ten konkretny temat jest pełno, szczególnie w "Siostrzeńcu czarodzieja".


Np. nad szkolnictwem znęca się najbardziej w "Srebrnym krześle", o ile sobie dobrze przypominam.

martencja napisał:
Ja bym była jak najbardziej za pozostawieniem przewodniczenia w Twoich rękach. Może jednak poczekamy z LCiSS aż ktoś jeszcze się wypowie, czy będzie też brać udział w czytaniu? Może np. lepiej byłoby poczekać na po sesji?


Bardzo mi miło^^

Podpisuję się pod tym. Ja kończę sesję już za tydzień, ale domyślam się, że na normalnych, nieartystycznych studiach egzaminy się dopiero powoli zaczynają. Więc za jakiś miesiąc pewnie wznowię ruch w temacie "Wspólne czytanie".

martencja napisał:
Olle napisał:
Co do motywu zniknięcia Charnu - czy jeśli świat zginął, zginęli z nim wszyscy jego "mieszkańcy"? Również ci dobrzy? W Charnie o ile pamiętam też pojawili się dobrzy. Jeśli byłoby ich choćby pięćdziesięcioro? Choćby dziesięcioro? (Może nie miał się kto o nich wykłócić? Wink ) Pewnie ktoś już o tym pisał, ale ja dopiero teraz zauważyłam...


Temat był już dyskutowany - przynajmniej częściowo - w tym wątku (...)


Więc jednak dobrze mi się wydawało, że jestem wtórna;)

martencja napisał:
Olle napisał:
Zawsze kiedy Lewis pisze o tyranach zagrażających naszemu światu, uśmiech mi się na twarzy pojawia ale ironiczny, bo w zestawieniu z jego przekonaniem o potrzebie przywrócenia monarchii brzmi to tak właśnie trochę śmiesznie. Niejeden tyran wykwitł na tronie.


Racja, choć są też pewne różnice, a główną z nich jest ideologia, która towarzyszyła tym opisywanym przez Lewisa tyranom. Choć może sam Lewis jeszcze nie był tego świadomy... Może w jego oczach bardziej liczyło się to, że taki monarcha jednak jest traktowany jak Boży pomazaniec, a nie samozwańczy przywódca. (A tak nawiasem mówiąc, jakiego przywrócenia monarchii? Przecież brytyjska monarchia ma się dobrze, a już tym bardziej tak się miała w czasach Lewisa!)


E tam, co to za monarchia! Ta rodzina istnieje tylko na pokaz i dla wzmożenia w Brytyjczykach poczucia, że są tradycyjni, wyjątkowi, lepsi i w ogóle oldskólowi;) Lewisowi chodziło raczej o REALNĄ władzę monarchy, i wydaje mi się, że niestety bardziej niż mniej absolutną. Wychodzi ze mnie socjalistka, ale przyznam się, że nie uznaję czegoś takiego, jak polityczny Boży Pomazaniec. Nie ma czegoś takiego. Dlatego myślę, że Lewis w przypadku polityki przejawiał bardzo infantylne skłonności... Nie pamiętam, gdzie o tym pisał, ale był fragment dotyczący króla Artura: "to tak jakby król Artur przeniósł się do naszych czasów. Jeśli chodzi o mnie, to uważam: im szybciej, tym lepiej!" (baaaaardzo niedokładny cytat!Wink ). Domyślam się, że Lewis nie powiedział tego zupełnie na serio i bardziej skrytykował współczesność niż wyraził chęć służenia Arturowi, mimo wszystko na motyw nostalgii za "starymi dobrymi czasami" zwykle reaguję alergicznie. Zwłaszcza jeśli są to stare dobre czasy sprzed półtora tysiąca lat, których L. nie znał, nie doświadczył, ale dzięki lekturze dzieł historycznych mógł w tym temacie wywnioskować, że po pierwsze tyrani nie stanowią żadnej nowości, a po drugie że rodzaj podłoża ideologicznego absolutyzmu nie ma absolutnie żadnego znaczenia. Religijna, czy - ogólnie - ideologiczna tyrania działają w identyczny sposób.

martencja napisał:
Mamy też lęki zimnowojenne w tym ostrzeżeniu przed czymś, co działałoby podobnie jak Żałosne Słowo - bo chyba nie będę oryginalna gdy stwierdzę, że mi się to zawsze kojarzyło z ostrzeżeniem przed bombą atomową. Z drugiej strony, co niby Digory i Pola mają z tym ostrzeżeniem zrobić? Powstrzymać badania nad energią nuklearną? Obalić tych tyranów?


Ha! I już mam pomysł na kolejną ekranizację pt. "Siostrzeniec czarodzieja 2 - Obalić tyranów", gdzie Digory i Pola próbują powstrzymać Marię Skłodowską-Curie przed badaniem promieniotwórczości. Albo coś bardziej spektakularnego ze strzelaniem i wybuchami. Jak widać sesja mi się kończy i robię się nadkreatywna;)

martencja napisał:
Olle napisał:
Wuj Andrzej - ach, ten niepowtarzalny wuj Andrzej! - po przygodach w innym świecie biegnie do swojego pokoju, zakłada szlafrok, by następnie udać się do łazienki. I to prawie wszystko, co można powiedzieć na temat skutków jego przygód. Zdobył też ewentualnie wspomnienie o pięknej kobiecie, "z którą jeździł po Londynie dorożką". Chociaż... ponoć stał się odrobinę milszy...


A mi się takie zakończenie podoba, nawet gdyby nie stał się milszy (a może nawet wtedy by mi się podobało bardziej:)) - bo dużo w nim humoru.


Ależ nie napisałam, że mi się nie podoba! Krytykuję tu wuja Andrzeja, a nie skąpą ilość informacji dotyczących późniejszych zachowań tej postaci;))

martencja napisał:
Zgrabnie udało się mu tutaj połączyć tę historię z poprzednimi: jabłko, drzewo, szafa, dom na wsi. Zupełnie jakby to od początku planowałSmile A swoją drogą ciekawe, jak uległo zniszczeniu drzewo w Narni... Bo że uległo, to wiadomo, skoro Biała Czarownica mogła ją opanować. To też pewnie byłby materiał na ciekawą opowieść!


Racja! Kiedy byłam dzieckiem, do głowy mi nie przyszło, że autor dorobił cały ten ciąg zdarzeń dopiero później.
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)