Autor |
Wiadomość |
A_g_a_
Faun
Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 150
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź
|
Wysłany:
Pon 11:24, 17 Sie 2009 |
|
Olle napisał: |
A czy przypadkiem nie było więcej przejść do Narni? |
Może było, ale skoro Czarownica dowiedziała się, że już dwukrotnie ktoś przedostał się tym, to chyba powinna szczególnie strzec tego miejsca z logicznego punktu wiedzenia. Ale jej pewnie też logiki w szkole nie uczyli
Jak to możliwe, że podczas wojny ludziom chciało się zwiedzać zabytkowe domy?
Zastanawiam się, jakie historie mogłyby być bardziej niesamowite od magicznego przejścia przez Szafę a podobno takie się w domu Profesora działy.
|
|
|
|
|
|
|
narnijka
Opiekunka Narnii
Dołączył: 28 Mar 2006
Posty: 584
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań
|
Wysłany:
Pon 15:31, 17 Sie 2009 |
|
A_g_a_ napisał: |
Może było, ale skoro Czarownica dowiedziała się, że już dwukrotnie ktoś przedostał się tym, to chyba powinna szczególnie strzec tego miejsca z logicznego punktu wiedzenia. Ale jej pewnie też logiki w szkole nie uczyli
|
Możemy przyjąć, że Magia trzymała ją z dala od tego miejsca
A_g_a_ napisał: |
Jak to możliwe, że podczas wojny ludziom chciało się zwiedzać zabytkowe domy? |
No cóż, nie wszyscy walczyli na froncie.
|
|
|
|
|
martencja
Biały Jeleń
Dołączył: 15 Wrz 2006
Posty: 620
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia
|
Wysłany:
Pon 19:28, 17 Sie 2009 |
|
Jeszcze a propos rachatłukum, to chciałam powiedzieć, że strasznie to słodkie i nie przypadło mi osobiście do gustu. Dlatego uważam, że ptasie mleczko lepsze:)
A na temat tegotygodniowego rozdziału krótko: jakie to musiało być uczucie dla Profesora, gdy usłyszał, że przez szafę da się przejść do Narni! Ciekawe, czy (jak w filmie) potajemnie nie spróbował, czy i jemu by się udało przedostać - pewnie by chciał ją znów odwiedzić...
M.
|
|
|
|
|
narnijka
Opiekunka Narnii
Dołączył: 28 Mar 2006
Posty: 584
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań
|
Wysłany:
Pon 19:38, 17 Sie 2009 |
|
martencja napisał: |
Jeszcze a propos rachatłukum, to chciałam powiedzieć, że strasznie to słodkie i nie przypadło mi osobiście do gustu. Dlatego uważam, że ptasie mleczko lepsze:) |
Polecam różne odmiany - mnie poczęstowano przysmakiem rodem z Włoch.
martencja napisał: |
jakie to musiało być uczucie dla Profesora, gdy usłyszał, że przez szafę da się przejść do Narni! Ciekawe, czy (jak w filmie) potajemnie nie spróbował, czy i jemu by się udało przedostać - pewnie by chciał ją znów odwiedzić...
M. |
Pewnie ucieszył się, że dzieci tam trafiły. Ale sam wyjaśnił im, że nie trafia się do Narnii dwa razy w ten sam sposób, więc musiał sam to wcześniej przyjąć do wiadomości (po kilku próbach )
|
|
|
|
|
Up
Patałach
Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz
|
Wysłany:
Pon 21:58, 17 Sie 2009 |
|
Olle pisze:
"Przyjrzę się tym razem Edmundowi - czy on po "odmianie" stał się od razu prawie że święty; bo mi się zdaje, że tak."
Może święty nie, bo z niczego, na czym mu zależało, nie rezygnował, nie usuwał się też głęboko w cień. To jest w gruncie rzeczy odważny chłopiec, któremu nie były obce poświęcenie i odpowiedzialność. Tyle że kompleks młodszego brata i brak autorytetu sprawiły, że poznajemy go jako wrednego typa. Co do szybkości przemiany... cóż, sądzę, że Lewis nie chciał raczyć swoich raczej nastoletnich czytelników opisami przeżyć wewnętrznych czy strumieniem świadomości. LCiSS przypomina Ewangelie: to właściwie szkic powieści, wartka akcja z opisami przyrody sugerującymi, co się dzieje w psychice bohatera (choć tych akurat u ewangelistów brak, może burza na jeziorze?). Istotne jest przesłanie: zbawienie Narnii dokonało się dzięki przyjściu i ofierze Aslana, a jego uczniowie otrzymali misję. Ważne jest dokąd dochodzimy, nie jak stawiamy kroki. To pozostawiono interpretatorom, czyli m.in. nam Ale odbiegam od tematu. Otóż uderzył mnie brak reakcji Edmunda, gdy czarownica każe wilkowi zabić tych, których spotka u Bobrów. Czyli np. Łucji. Nie chciał ich śmierci, ale nic nie powiedział. Może nie uświadamiał sobie znaczenia słów Jadis? Ale protestuje, gdy przedwcześnie świętujące wiewióry mają zamienić się w kamień. Wydaje mi się, że odmiana (bez cudzysłowa) zaczęła się od bezpośredniego, namacalnego doświadczenia zła, które jednak bezpośrednio nas nie dotyka. Nie ma zatem mściwości czy urażonej dumy, tylko jest miejsce na świadomy wybór. I tu Edmund pokazał człowieczeństwo, współczucie a przede wszystkim odwagę. W końcu on był sam w paszczy, no może nie lwa... a rodzeństwo trzymało się razem. Stary Krętacz złapałby się za głowę widząc metody królowej Najpierw Turkish delight, potem mordercza różdżka. Zastanawiające, że od tego momentu prawie nie znamy myśli Edmunda, czytamy tylko o wiośnie obejmującej w posiadanie Narnię i drgnieniu serca chłopca. Może to zbyt oczywista alegoria, ale według słów samego autora "wiecznie aktualna". Co czujemy, gdy wreszcie możemy zrzucić zmęczone zimowe ciuchy? Dlatego doceniam Lewisa, że powstrzymał Edmunda od wywewnętrzniania się (jaki byłem podły itp.), tylko przeszedł razem z nim drogę, którą i tak trzeba kiedyś przejść. Podobnie zresztą bez wielomówstwa obyło się w opisie drogi Aslana do Kamiennego Stołu. Tak, myślę, że oszczędna, nawet oschła prezentacja dramatów w LCiSS jeszcze je wyostrza i zmusza do stawiania pytań. Uff, teraz pójdę w jego ślady i skończę letnie gawędy )
|
|
|
|
|
Olle
Centaur
Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 581
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz/Poznań
|
Wysłany:
Wto 23:50, 18 Sie 2009 |
|
narnijka napisał: |
W przeczytanym Przewodniku wyczytałam, że "pytanie o istnienie Narnii", może zostać odczytane jako "pytanie o istnienie" rzeczywistości nadprzyrodzonej. |
To bardzo dorzeczne stwierdzenie - dzieci podobnie traktują Łucję, jak niewierzący czasem traktują wierzących. Czyli w gorszym (choć nie najgorszym) wypadku wyśmiewają, w lepszym dają święty spokój.
A_g_a_ napisał: |
Zastanawiam się, jakie historie mogłyby być bardziej niesamowite od magicznego przejścia przez Szafę a podobno takie się w domu Profesora działy. |
A no właśnie, Ago! Mam nadzieję, że nie takie, jak w "Domu na granicy światów" Hodgesona, którego ostatnio przeczytałam. Brrrrr!
Up napisał: |
Olle pisze:
"Przyjrzę się tym razem Edmundowi - czy on po "odmianie" stał się od razu prawie że święty; bo mi się zdaje, że tak."
Może święty nie, bo z niczego, na czym mu zależało, nie rezygnował, nie usuwał się też głęboko w cień. To jest w gruncie rzeczy odważny chłopiec, któremu nie były obce poświęcenie i odpowiedzialność. Tyle że kompleks młodszego brata i brak autorytetu sprawiły, że poznajemy go jako wrednego typa. |
Kompleks na pewno działał, jeśli chodzi o braku autorytetu: nie wiem zbyt wiele o jego rodzicach, by się zgodzić... może i tak. Co do tego, że nie były mu obce poświęcenie i odpowiedzialność - relacje Piotra ze szkoły przeczą temu.
Up napisał: |
Co do szybkości przemiany... cóż, sądzę, że Lewis nie chciał raczyć swoich raczej nastoletnich czytelników opisami przeżyć wewnętrznych czy strumieniem świadomości. |
Ale nie chodzi mi od razu o strumienie świadomości... Też bym nie była za ^^ Przemiana Eustachego zachodzi właśnie nie od razu, a nie można powiedzieć, żeby Lewis potraktował sumienie Eustachego jako na tyle atrakcyjną materię, by ją eksploatować do znudzenia. Po postu wspomniał o jego "nawrotach" ze dwa razy.
Up napisał: |
LCiSS przypomina Ewangelie: to właściwie szkic powieści, wartka akcja z opisami przyrody sugerującymi, co się dzieje w psychice bohatera (choć tych akurat u ewangelistów brak, może burza na jeziorze?). Istotne jest przesłanie: zbawienie Narnii dokonało się dzięki przyjściu i ofierze Aslana, a jego uczniowie otrzymali misję. Ważne jest dokąd dochodzimy, nie jak stawiamy kroki. To pozostawiono interpretatorom, czyli m.in. nam |
O to to! Się w pełni zgadzam. Dlatego nie zarzucam Lewisowi względnej "szkicowości" Edmunda.
Up napisał: |
Ale odbiegam od tematu. Otóż uderzył mnie brak reakcji Edmunda, gdy czarownica każe wilkowi zabić tych, których spotka u Bobrów. Czyli np. Łucji. Nie chciał ich śmierci, ale nic nie powiedział. Może nie uświadamiał sobie znaczenia słów Jadis? Ale protestuje, gdy przedwcześnie świętujące wiewióry mają zamienić się w kamień. Wydaje mi się, że odmiana (bez cudzysłowa) zaczęła się od bezpośredniego, namacalnego doświadczenia zła, które jednak bezpośrednio nas nie dotyka. |
Bardzo słuszne, co piszesz, Upie - o bezpośredniości doświadczenia zła: Edmund stał się później mądrzejszy, bo widział na własne oczy i odczuł we własnym żołądku przewrotność Czarownicy...
Up napisał: |
Zastanawiające, że od tego momentu prawie nie znamy myśli Edmunda, czytamy tylko o wiośnie obejmującej w posiadanie Narnię i drgnieniu serca chłopca. Może to zbyt oczywista alegoria, ale według słów samego autora "wiecznie aktualna". Co czujemy, gdy wreszcie możemy zrzucić zmęczone zimowe ciuchy? |
Hehe, a to dopiero za kilka rozdziałów;> Nie zwróciłam uwagi, teraz spojrzę pod tym kątem.
|
Ostatnio zmieniony przez Olle dnia Wto 23:52, 18 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Olle
Centaur
Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 581
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz/Poznań
|
Wysłany:
Pią 15:59, 21 Sie 2009 |
|
Rozdział VI
W PUSZCZY
Piotr w polskim przekładzie wyraża się: "O, holender", a w oryginale: "By Jove!" Co było złego w Jowiszu?
Zuzanna jak zwykle bardzo rzeczowa. Zastanawia się, co robić dalej, gdy stoją u progu Narni (jakby to nie było oczywiste;) ). Potem od razu sobie uświadamia, że jest zimno i że trzeba się ubrać (zupełnie tak, jakby zrobiła Martencja! ). Jednocześnie to ona wpada na przewrotny pomysł, że płaszcze nawet nie zostaną wyniesione z szafy - dowód na brak wyobraźni, czy wręcz przeciwnie? Tak i ona uważa konieczność pomocy Tumnusowi za oczywistą (choć nie ma najmniejszej ochoty, by zostać w tym dziwnym miejscu, które jest dla niej nieznane, obce i odpychające). Zuzanna nie lubuje się w przygodach, jednak ma silne poczucie obowiązku, tzn. "tego, co należy robić".
Zatrzymałam się przy momencie, kiedy Piotr mówi:
Cytat: |
- Myślę, że Łucja powinna prowadzić (...) choć Bóg jeden wie, czy do tego dorosła. |
Zabrzmiało to jak: Właściwie ja powinienem prowadzić, ale niech jej będzie. Jednak spojrzałam w oryginał, gdzie się okazało, że Piotr wypowiada się nieco inaczej:
Cytat: |
I think Lu ought to be the leader (...) goodness knows she deserves it. |
Co znaczy coś zupełniej innego. I nawet mój łamany angielski pozwala mi na przetłumaczenie powyższego zdania w bliższy oryginałowi sposób...
Co do "drozda" - panie, to żaden drozd! Dlaczego ludzie namiętnie tłumaczą słowo robin na drozd? (Przykład nr 1: w hollandowej wersji "Tajemniczego ogrodu", przykład nr 2 - film "Batman i Robin" - tam też czasem popełniają ten błąd.) ROBIN to RUDZIK! Drozd to trush.
Jeszcze co do "drozda" ciekawe, że kiedy Edmund próbuje zdezorientować Piotra co do właściwego tropu i zniechęcić do podążania za podejrzanym, w jego mniemaniu, przewodnikiem, Piotr odpowiada: we wszystkich historiach, jakie czytałem, drozdy są zawsze dobrymi ptakami. Jestem pewien, że drozd nie mógłby być po złej stronie. Znajomość konwencji staje się kluczowa w odczytywaniu znaków w nowym, nieznanym świecie.
Edit: Zostałam "Morskim człowiekiem"
|
Ostatnio zmieniony przez Olle dnia Pon 0:08, 24 Sie 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Up
Patałach
Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz
|
Wysłany:
Pią 23:37, 21 Sie 2009 |
|
Rzeczywiście, z odpowiedzialnością Edmunda przesadziłem chyba, prędzej tak można o nim mówić, gdy trafia na "Wędrowca". Natomiast autorytet...poleceń mamy Edzio nie lubi (wyraził to przy Zuzannie), ojca chyba się nie boi (Piotr nie mówi: "Powiem ojcu" czy coś w tym rodzaju). Jest inteligentny, a przy tym czuje się niedoceniony - niebezpieczna mieszanka. Potrzeba aż Aslana, bo wśród ludzi nie ma wzorca, żeby chłopiec przyjął do wiadomości, jaki naprawdę jest i wyciągnął z tego wnioski.
Dzięki, Olle, za tę uwagę o kwalifikacjach Lu . Muszę zobaczyć, jak w oryginale brzmiało zdanie, że wojny z udziałem kobiet nie wyglądają ładnie. Ciekawe, co właściwie autor chciał przez to powiedzieć.
|
|
|
|
|
narnijka
Opiekunka Narnii
Dołączył: 28 Mar 2006
Posty: 584
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań
|
Wysłany:
Sob 17:46, 22 Sie 2009 |
|
Olle napisał: |
Piotr w polskim przekładzie wyraża się: "O, holender", a w oryginale: "By Jove!" Co było złego w Jowiszu? |
Może mało znane ... zawołanie
Olle napisał: |
Zuzanna jak zwykle bardzo rzeczowa. (...) nie lubuje się w przygodach, jednak ma silne poczucie obowiązku, tzn. "tego, co należy robić". |
Mam wrażenie, że dzięki Zuzannie o wiele bardziej zauważamy całą niezwykłość wydarzeń.
A poza tym - jak ja lubię takie osoby wprowadzające porządek
Olle napisał: |
Zatrzymałam się przy momencie, kiedy Piotr mówi:
Cytat: |
- Myślę, że Łucja powinna prowadzić (...) choć Bóg jeden wie, czy do tego dorosła. |
Zabrzmiało to jak: Właściwie ja powinienem prowadzić, ale niech jej będzie. Jednak spojrzałam w oryginał, gdzie się okazało, że Piotr wypowiada się nieco inaczej:
Cytat: |
I think Lu ought to be the leader (...) goodness knows she deserves it. |
Co znaczy coś zupełniej innego. I nawet mój łamany angielski pozwala mi na przetłumaczenie powyższego zdania w bliższy oryginałowi sposób... |
To zupełnie zmienia postać rzeczy!
Olle napisał: |
Znajomość konwencji staje się kluczowa w odczytywaniu znaków w nowym, nieznanym świecie.
|
Narnia nie jest dla wszystkich
|
|
|
|
|
patysio
Centaur
Dołączył: 28 Cze 2007
Posty: 568
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: patysiowo
|
Wysłany:
Nie 19:19, 23 Sie 2009 |
|
Wracając do Edmunda.
Przyznaję, pisma świętego nie znam zbyt dobrze, ale wczoraj przypomniał mi się Jesus Christ Superstar. W filmie bardzo wyraźnie przedstawiona jest postać Judasza jako jednego z najbystrzejszych uczniów Jezusa; osobę, która lepiej niż inni apostołowie łączy fakty i przewiduje przyszłość. Mężczyznę, który jest bardziej sceptyczny i podejrzliwy. Judasz reprezentuje bardziej intelekt niż wiarę - być może to sprawia, że to właśnie on zdradza Jezusa.
Edmund jest podobny - nie tak prostolinijny (E. pewnie użyłby słowa 'naiwny') jak Łucja, bardziej uparty i chyba inteligentniejszy niż Piotr. Nie jest złym chłopcem, ale przez to, że bardziej ufał rozumowi, trudniej mu uwierzyć niż np. Łucji.
I tutaj mnie nachodzi pytanie - czy Lewis nie wzorował postaci Edmunda trochę na samym sobie? Przez długi czas L. był ateistą, i niezmiernie cenił sobie siłę rozumu (wiara i czucie do niego nie mówiły ).
Patrząc po sobie - im starsza jestem, coraz trudniej mi wystać w kościele. Nie zgadzam się ze słowami księży, nieraz nie zgadzam się nawet z ewangelią [bo, jak by nie patrzył, patriarchalny model społeczeństwa w czasach, w których była pisana, bardzo silnie odciska się na jej kartach]. I wiem, że takie myślenie to z mojej strony duma i próżność - wydaje mi się, że jestem mądrzejsza, bo nie łykam naiwnych tekstów, w które inni wierzą. W które sama wierzyłam, jako dziecko.
|
Ostatnio zmieniony przez patysio dnia Nie 19:22, 23 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
martencja
Biały Jeleń
Dołączył: 15 Wrz 2006
Posty: 620
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia
|
Wysłany:
Nie 22:28, 23 Sie 2009 |
|
A czasami nie VI:)?
Olle napisał: |
Piotr w polskim przekładzie wyraża się: "O, holender", a w oryginale: "By Jove!" Co było złego w Jowiszu?;) |
O ile mi wiadomo, ani w latach 40tych, kiedy rzecz się dzieje, ani tym bardziej w 80tych, kiedy Polkowski to tłumaczył, nastoletni chłopcy w Polsce nie posługiwali się wyrażeniem "Na Jowisza!":)
Olle napisał: |
Zatrzymałam się przy momencie, kiedy Piotr mówi:
Cytat: |
- Myślę, że Łucja powinna prowadzić (...) choć Bóg jeden wie, czy do tego dorosła. |
Zabrzmiało to jak: Właściwie ja powinienem prowadzić, ale niech jej będzie. Jednak spojrzałam w oryginał, gdzie się okazało, że Piotr wypowiada się nieco inaczej:
Cytat: |
I think Lu ought to be the leader (...) goodness knows she deserves it. |
Co znaczy coś zupełniej innego. I nawet mój łamany angielski pozwala mi na przetłumaczenie powyższego zdania w bliższy oryginałowi sposób... |
Rzeczywiście! Czy ktoś ma nowsze wydanie, żeby zobaczyć, czy to zostało poprawione?
Olle napisał: |
Co do "drozda" - panie, to żaden drozd! Dlaczego ludzie namiętnie tłumaczą słowo robin na drozd? (Przykład nr 1: w hollandowej wersji "Tajemniczego ogrodu", przykład nr 2 - film "Batman i Robin" - tam też czasem popełniają ten błąd.) ROBIN to RUDZIK! Drozd to trush. |
"Batman i Rudzik"?? Prawdę mówiąc, nigdy nie zwróciłam na to uwagi, pewnie dlatego, bo dla mnie wszystkie ptaki są takie same (okropny mieszczuch ze mnie;)) Swoją drogą, ciekawe, skąd to się wzięło... Może w jakimś słowniku, kiedyś, dawno, ktoś źle przetłumaczył i tak już zostało...? (W ten właśnie sposób, na przykład, utrwaliło się w języku polskim niewłaściwe słowo "kobza" na określenie instrumentu, na którym grywają Szkoci, który po angielsku nazywa się bagpipes, a prawidłowo po polsku - dudy.)
Olle napisał: |
Jeszcze co do "drozda" ciekawe, że kiedy Edmund próbuje zdezorientować Piotra co do właściwego tropu i zniechęcić do podążania za podejrzanym, w jego mniemaniu, przewodnikiem, Piotr odpowiada: we wszystkich historiach, jakie czytałem, drozdy są zawsze dobrymi ptakami. Jestem pewien, że drozd nie mógłby być po złej stronie. Znajomość konwencji staje się kluczowa w odczytywaniu znaków w nowym, nieznanym świecie. |
No właśnie, jakby bohaterowie byli jednak świadomi, że są postaciami w powieści... Trochę to dla mnie zgrzyt, ale się pewnie czepiam:) Coś podobnego jest też w PWdŚ, kiedy narrator stwierdza, że Eustachy nie wiedział, co to smok, bo nigdy nie czytał odpowiednich książek (czy coś w ten deseń).
patysio napisał: |
Edmund jest podobny - nie tak prostolinijny (E. pewnie użyłby słowa 'naiwny') jak Łucja, bardziej uparty i chyba inteligentniejszy niż Piotr. Nie jest złym chłopcem, ale przez to, że bardziej ufał rozumowi, trudniej mu uwierzyć niż np. Łucji. |
Racja! W końcu nie bez powodu dostaje potem przydomek Edmund Sprawiedliwy (wyprzedzając nieco i sięgając na koniec tego tomu: Edmund was a graver and quieter man than Peter, and great in council and judgement.). Obserwuje i rozważa, podczas gdy Piotr działa bardziej impulsywnie - na przykład, znów wyprzedzając, jako jedyny wpada na to, żeby zamiast atakować bez sensu Czarownicę, najpierw pozbawić ją jej najgroźniejszej broni i celuje w różdżkę. Jednocześnie umie uczyć się na własnych błędach, co widać w "Kaspianie", gdy popiera Łucję. Zawsze lubiłam Edmunda...
patysio napisał: |
Patrząc po sobie - im starsza jestem, coraz trudniej mi wystać w kościele. Nie zgadzam się ze słowami księży, nieraz nie zgadzam się nawet z ewangelią [bo, jak by nie patrzył, patriarchalny model społeczeństwa w czasach, w których była pisana, bardzo silnie odciska się na jej kartach]. I wiem, że takie myślenie to z mojej strony duma i próżność - wydaje mi się, że jestem mądrzejsza, bo nie łykam naiwnych tekstów, w które inni wierzą. W które sama wierzyłam, jako dziecko. |
Mam podobnie... Przypomniał mi się cytat z filmu "Dogma": że wiara jest jak szklanka, która rośnie razem z nami - jak się jest małym, to wystarcza niewiele, żeby ją wypełnić, ale z czasem szklanka staje się większa i ta sama ilość nie wystarcza, żeby ją wypełnić. Czy coś takiego;]
M.
|
|
|
|
|
Olle
Centaur
Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 581
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz/Poznań
|
Wysłany:
Pon 1:27, 24 Sie 2009 |
|
narnijka napisał: |
Olle napisał: |
Zuzanna jak zwykle bardzo rzeczowa. (...) nie lubuje się w przygodach, jednak ma silne poczucie obowiązku, tzn. "tego, co należy robić". |
Mam wrażenie, że dzięki Zuzannie o wiele bardziej zauważamy całą niezwykłość wydarzeń.
A poza tym - jak ja lubię takie osoby wprowadzające porządek |
To fakt, jakoś silniej zauważa, że jednak znalezienie się w innym świecie nie jest sytuacją codzienną, a spotkać ich tam mogą nie tylko przyjemne rzeczy. Inni nieco bardziej płynnie przekraczają szafowe wrota.
narnijka napisał: |
Olle napisał: |
Znajomość konwencji staje się kluczowa w odczytywaniu znaków w nowym, nieznanym świecie.
|
Narnia nie jest dla wszystkich |
Jasne, to elitarny świat!
patysio napisał: |
I tutaj mnie nachodzi pytanie - czy Lewis nie wzorował postaci Edmunda trochę na samym sobie? Przez długi czas L. był ateistą, i niezmiernie cenił sobie siłę rozumu (wiara i czucie do niego nie mówiły ).
Patrząc po sobie - im starsza jestem, coraz trudniej mi wystać w kościele. Nie zgadzam się ze słowami księży, nieraz nie zgadzam się nawet z ewangelią [bo, jak by nie patrzył, patriarchalny model społeczeństwa w czasach, w których była pisana, bardzo silnie odciska się na jej kartach]. I wiem, że takie myślenie to z mojej strony duma i próżność - wydaje mi się, że jestem mądrzejsza, bo nie łykam naiwnych tekstów, w które inni wierzą. W które sama wierzyłam, jako dziecko. |
Co do patriarchalności... Po pierwsze Chrystus w Ewangelii nie wypowiedział ani jednego słowa, które by mówiło o nadrzędności mężczyzny wobec kobiety. A tylko słowa Chrystusa są całkowicie niepodważalne, twardsze od skały. Po drugie nie ma chyba dogmatu, który by wprowadzał rygor w tej kwestii, więc to raczej rzecz nadająca się do reformy (chyba że jest odpowiedni dogmat?). Jeśli nas coś krępuje w kwestii równouprawnienia, to tylko nastawienie niechętnego do zmian społeczeństwa (w tym niestety księży) przywykłego do dosłownego traktowania niektórych alegorii. Taka była przynajmniej dotychczas moja postawa w tej dziedzinie. Jednak jeśli popełniłam błąd w rozumowaniu, proszę mnie poprawić. Zrewiduję swoje poglądy:)
martencja napisał: |
A czasami nie VI:)? |
Poprawione:)
martencja napisał: |
Olle napisał: |
Co do "drozda" - panie, to żaden drozd! Dlaczego ludzie namiętnie tłumaczą słowo robin na drozd? (Przykład nr 1: w hollandowej wersji "Tajemniczego ogrodu", przykład nr 2 - film "Batman i Robin" - tam też czasem popełniają ten błąd.) ROBIN to RUDZIK! Drozd to trush. |
"Batman i Rudzik"?? |
Podejrzewałam, że to ktoś wypowie, tylko się zastanawiałam kto Nie chodzi bynajmniej o całkowite tłumaczenie. Z raz może wspomnieli dla wyjaśnienia, że inspiracją dla uniformu stał się właśnie ten ptak - oczywiście drozd miast rudzika.
martencja napisał: |
Przypomniał mi się cytat z filmu "Dogma": że wiara jest jak szklanka, która rośnie razem z nami - jak się jest małym, to wystarcza niewiele, żeby ją wypełnić, ale z czasem szklanka staje się większa i ta sama ilość nie wystarcza, żeby ją wypełnić. Czy coś takiego;]
|
A podano rozwiązanie tego problemu? Można sobie np. dolać?
|
|
|
|
|
martencja
Biały Jeleń
Dołączył: 15 Wrz 2006
Posty: 620
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia
|
Wysłany:
Pon 8:14, 24 Sie 2009 |
|
Olle napisał: |
martencja napisał: |
"Batman i Rudzik"?? |
Podejrzewałam, że to ktoś wypowie, tylko się zastanawiałam kto :D |
Zawsze do usług:)
Olle napisał: |
martencja napisał: |
Przypomniał mi się cytat z filmu "Dogma": że wiara jest jak szklanka, która rośnie razem z nami - jak się jest małym, to wystarcza niewiele, żeby ją wypełnić, ale z czasem szklanka staje się większa i ta sama ilość nie wystarcza, żeby ją wypełnić. Czy coś takiego;]
|
A podano rozwiązanie tego problemu? Można sobie np. dolać? |
Niestety, nie bardzo. Bohaterka wprawdzie mu zaradziła, ale to głównie dzięki temu, że spotkała kolejno: anioła Metatrona (pod postacią Alana Rickmana, żeby było bardziej przekonująco;)), dwóch proroków, trzynastego apostoła (wykreślonego z Ewangelii, ponieważ był czarny), muzę, demona, dwóch kolejnych aniołów, a w końcu Boga we własnej osobie - a to, podejrzewam, wystarczyłoby na napełnienie największej nawet szklanki. Reszta z nas, śmiertelników, musi sobie radzić jakoś inaczej;]
M.
|
|
|
|
|
martencja
Biały Jeleń
Dołączył: 15 Wrz 2006
Posty: 620
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia
|
Wysłany:
Pon 9:18, 24 Sie 2009 |
|
Wracając jeszcze do kwestii biblioteczki pana Tumnusa, szukając cytatu do wątku Edmundowego, znalazłam u Oziewicza coś takiego:
Marek Oziewicz napisał: |
Na Ziemi fauny, jednorożce, smoki, karły, driady, najady i wiele innych stworzeń uważa się za mityczne, a tam poddaje się w wątpliwość istnienie człowieka. Na półce z książkami u Pana Tumnusa Łucja znajduje między innymi książki i naukowe opracowania o następujących tytułach: Ludzie, mnisi i leśnicy; studium znanej legendy oraz Czy człowiek jest mitem? Podobnie jak w świecie prymarnym Ziemi, w Narnii istnieją naukowe opracowania o tytułach w rodzaju Życie i pisma Sylena czy Nimfy i ich życie. Jest to kolejny sposób, w jaki Lewis dowodzi względności nauki. Łucja nie może się nadziwić, że spotyka fauna, a faun, że spotyka Łucję.
Marek Oziewicz, Magiczny urok Narnii, str. 116
|
M.
|
|
|
|
|
Olle
Centaur
Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 581
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz/Poznań
|
Wysłany:
Pią 22:15, 28 Sie 2009 |
|
martencja napisał: |
Niestety, nie bardzo. Bohaterka wprawdzie mu zaradziła, ale to głównie dzięki temu, że spotkała kolejno: anioła Metatrona (pod postacią Alana Rickmana, żeby było bardziej przekonująco;)), dwóch proroków, trzynastego apostoła (wykreślonego z Ewangelii, ponieważ był czarny), muzę, demona, dwóch kolejnych aniołów, a w końcu Boga we własnej osobie - a to, podejrzewam, wystarczyłoby na napełnienie największej nawet szklanki. |
Co niektórym to by się nawet przelało)
martencja napisał: |
Marek Oziewicz napisał: |
Na Ziemi fauny, jednorożce, smoki, karły, driady, najady i wiele innych stworzeń uważa się za mityczne, a tam poddaje się w wątpliwość istnienie człowieka. Na półce z książkami u Pana Tumnusa Łucja znajduje między innymi książki i naukowe opracowania o następujących tytułach: Ludzie, mnisi i leśnicy; studium znanej legendy oraz Czy człowiek jest mitem? Podobnie jak w świecie prymarnym Ziemi, w Narnii istnieją naukowe opracowania o tytułach w rodzaju Życie i pisma Sylena czy Nimfy i ich życie. Jest to kolejny sposób, w jaki Lewis dowodzi względności nauki. Łucja nie może się nadziwić, że spotyka fauna, a faun, że spotyka Łucję.
Marek Oziewicz, Magiczny urok Narnii, str. 116
|
|
To mnie zawsze zadziwiało, że co któryś mądrzejszy człowiek, którego podziwiam, dowodzi względności nauki. W tym gronie pojawia się Lewis.
Rozdział VII
DZIEŃ U BOBRÓW
Dzieci nie są pozostawione same sobie w Narni. Zawsze pojawiają się różne wskazówki - znika jedna, ale za drzewem czeka następna. Do tego - raczej kierują się intuicją (może prócz Edmunda). Łucja mówi na widok spotkanego nagle zwierza: wygląda na bardzo miłego bobra. I to wystarcza. A kiedy bóbr stwierdza, że poda obiad, wątpliwości jeszcze gwałtowniej zanikają
Państwo Bobrowie to zwykli obywatele Narni, a nie inteligencka wyższa klasa średnia, jak Tumnus;) Nie ma u nich biblioteczek i lanserskego wizerunku przodka. Nie trzeba być specjalnie uczonym, by pojmować istotę Aslana. Bobrowie są uczciwi, wierni, rozsądni, pracowici... po prostu - dobrzy.
Pani Bobrowa da się lubić od pierwszej chwili, jako osoba bezpretensjonalna. Kiedy mówi: "Nareszcie! Pomyśleć tylko, że dożyłam tego dnia!", a w sekundę potem dodaje: "Kartofle już się gotują", okazuje się autorką niezwykle sprawnego przejścia od patosu Wieczności do codziennych spraw chwili obecnej!
|
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001, 2002 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|